Zapomniany przez władze

Decyzja powrotu Skalskiego do kraju i służba w Wojsku Polskim wzbudziła sprzeciw w środowiskach emigracyjnych. Niewątpliwie taki krok legitymizował w pewnym stopniu „nową władzę”, która skwapliwie wykorzystywała to propagandowo. Z drugiej jednak strony, obecność takich bohaterów w życiu publicznym nie pozwalała komunistom ignorować udziału Sił Zbrojnych RP w II wojnie światowej, tak jak to czyniono wobec żołnierzy pozostałych na emigracji. To praktycznie tylko dzięki książkom Bohdana Arcta, Wacława Króla i właśnie Stanisława Skalskiego Polacy mogli się dowiedzieć o działalności polskiego lotnictwa.

 

Gdy w 1988 roku uchwałą Rady Państwa Stanisława Skalskiego promowano na stopień generała brygady, przebywający wtedy za granicą pilot skomentował to z właściwą sobie ironią: „Widocznie chcą, żebym wrócił, aby mnie znowu aresztować”. Po przełomie w 1989 roku próbował swoich sił w polityce, kandydując do parlamentu w wyborach w 1991 roku z list Chrześcijańskiej Demokracji i w 1993 roku z list Samoobrony.

 

Ten ostatni związek wzbudził wiele kontrowersji. Należy tu jednak zwrócić uwagę na stosunek nowych władz do weteranów wojska II Rzeczypospolitej. Wielu spośród kombatantów, 15 lat temu przeważnie siedemdziesięciolatków, dzięki swoim doświadczeniom i znajomościom, głównie w kręgach wojskowych czy przemysłowych, mogło i chciało odegrać ważną rolę w odbudowie Polski. Niestety, potencjał ten bezpowrotnie zmarnowano, a szczerze oddanym krajowi bohaterom nie powiedziano nawet zwykłego „dziękuję”. Najlepiej tu oddać głos samemu Skalskiemu:

 

„Obchody 50 rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Duża delegacja naszych wojskowych, najwyższych urzędników, obowiązkowo z rodzinami, kompania reprezentacyjna. Dla mnie niestety miejsca nie znaleziono. Nie jestem zarozumiały, ale przecież to właśnie ja byłem pierwszym polskim pilotem, który poznał plany ‚Overlord’, to ze mną przeprowadzono wywiad w BBC tuż przed inwazją i wreszcie dowodzone przeze mnie 133 Polskie Skrzydło Myśliwskie startowało jako jedno z pierwszych 6 czerwca 1944 roku. Na obchody poleciałem prywatnie, a koledzy z PLL LOT udzielili mi 75 proc. zniżki.

 

Na uroczystościach w Coolham [baza 133 Skrzydła podczas inwazji], w Anglii byłem tylko dwa dni, ale jak nas tam wspaniale przyjęto… Piękne przemowy, łzy wspomnień, pokazy lotnicze. Zwykły policjant [Paul Hamlin] ufundował nam pomnik! Ten sam człowiek niedawno wydał książkę o dywizjonach stacjonujących w Coolham [„Coolham Airfield Remembered”].

 

– Nie ma dla mnie miejsca również na uroczystościach w… Warszawie. 1 września na Zamku Królewskim rokrocznie obchodzona jest rocznica wybuchu II wojny światowej. Chyba tylko mnie tam zawsze brakuje.

 

Może to i lepiej, bo jak u nas takie uroczystości wyglądają. Wstyd! Pamiętam, przed wojną defiladę młodego wojska odbierał prezydent i stojący obok niego pozostali przy życiu powstańcy. A nie tak jak teraz. To woła o pomstę do nieba, żeby weterani, bohaterowie defilowali przed nie wiadomo kim” (cytat za: Historyczny Biuletyn Lotniczy Klubu Miłośników Lotnictwa Polskiego w Łodzi, listopad 2002).

 

Nic dodać, nic ująć. Niestety, stan ten trwa do dziś i wielu weteranów, w tym lotników, jest zapomnianych przez władze państwowe. Gdy w 2003 roku odsłaniano pomnik poległych lotników na Polu Mokotowskim, zaproszono kilkudziesięciu weteranów lotnictwa. Musieli sami pokryć koszty przelotu i zakwaterowania w hotelach. Nic dziwnego, że wielu pilotów pogardziło takim „zaszczytem”, a należy pamiętać, że całkiem sporego grona po prostu nie stać na taki wydatek. Wsród nich był lotnik Dywizjonu 315, z zaliczonymi zestrzeleniami, który od 1939 roku nigdy nie był w Polsce!

 

Generałowi Skalskiemu zarzucano krzywdząco antysemityzm. Trzeba jednak pamiętać, jak wiele krzywd doznał od ubeków, w tym żydowskiego pochodzenia, w czasie więzienia w PRL. Dlatego publicznie piętnował Żydów obywateli polskich nielojalnych wobec państwa polskiego. Tych, którzy zachowywali się przyzwoicie, cenił i szanował, niejednokrotnie wypowiadając się o nich z wielkim uznaniem.

 

W ostatnich latach generał Skalski ciężko chorował, wycofał się z życia publicznego i praktycznie z nikim nie kontaktował. W 2003 roku dotknęła go kolejna tragedia, został oszukany przez dwie zaufane osoby (w tym oficera policji), które wyłudziły od niego pełnomocnictwa i przejęły mieszkanie oraz wyprowadziły oszczędności z jego konta.

 

Wbrew rozpowszechnianym przez prasę informacjom, generał Skalski nie zmarł w nędzy i samotności, do końca dostawał emeryturę i do końca był odwiedzany przez najbliższe mu osoby. Nie został również umieszczony w przytułku, tylko w prywatnym domu opieki, z którego jednak, ze względu na pogarszający się stan zdrowia, trafił do szpitala, gdzie zmarł 12 listopada 2004 roku, krótko przed 89 urodzinami.